Aloha! Ułaaaa, jak dawno mnie tu nie było! Kochani drodzy, dzisiaj przed Wami recenzja Catrice True Skin Hydrating Foundation, czyli produktu, który testuję od kilku miesięcy - solo, a także w połączeniu z innymi podkładami czy mieszankami kosmetyków. Z tego co widzę, to nadal chętnie czytacie mojego bloga, co jest dla mnie bardzo miłe! Dziękuje Wam bardzo! Chciałabym bardzo wrócić do regularnego pisania (lubię to!), zatem zaczynajmy, być może wróci mi ochota na więcej! :)
Ps. Coś dużo tych krzykaczy "!", ale jak inaczej wyrazić ekscytację! :)
Podkład Catrice True Skin Hydrating Foundation wołał mnie z każdego rogu jak tylko zobaczyłam jego wykończenie na losowym filmie, który wyświetlił mi się na youtube. Było takie...zdrowe, rozświetlone, dlatego musiałam go przetestować. Nie byłabym sobą, bo od dłuższego czasu jestem straszną fanką tak wyglądającej skóry! Poza tym, podkład ten zbiera naprawdę dobre opinie i szczerze mówiąc, jako, że zawsze wszelkie wypowiedzi na temat danego produktu dzielę sobie na połowę, to i tak jest to niezły wynik!
Opis producenta:
Za podkład zapłaciłam około 25 złotych w drogerii Hebe, zaś w cenie regularniej kosztuje 29,99 złotych za 30 ml (99,97 zł / 100ml).
Czy jest to produkt wegański? Tak.
Odcień, na który wybrałam to 020 Warm Beige (kolor, który nie jest idealnie dopasowany do mojego odcienia skóry, a który rozjaśniam/przyciemniam wedle uznania, bo musicie wiedzieć, że nie jestem fanką tych najjaśniejszych kolorów). Odcieni do wyboru jest 9 i są one zachowane w tonacji neutralnej (neutral), chłodnej (cool) oraz ciepłej (warm). W momencie, kiedy byłam w drogerii stacjonarnej, wybór nie był zbyt szeroki, jeśli chodzi o kolorystykę (żałuję, że nie było dostępnego koloru #warm_olive, bo prezentuje się zacnie!).
Krycie według producenta jest średnie.
Czy jest to produkt wodoodporny? Nie.
Czy jest to podkład z filtrem SPF? Nie.
Czy marka testuje na zwierzętach? Nie.
Gdzie możecie się w niego zaopatrzyć? Online w wielu drogeriach internetowych, jak i stacjonarnie.
Do testów podeszłam bardzo skrupulatnie, bo sama lubię wiedzieć co w trawie piszczy, dlatego też pierwsze testy obejmowały nałożenie podkładu pędzlem (Karaja Liquid & Powder Foundation Brush - uwielbiam!), totalnie solo (jedynie z pielęgnacją i SPF), bez użycia innych kosmetyków, a tym bardziej pudru. Sam podkład, nic więcej.
Spostrzeżenia:
- nie zastyga do końca
- delikatnie zbiera się w zmarszczkach (ale najbardziej zauważalne jest zbieranie się podkładu w płatkach nosa)
- podkład ma średnie krycie, można je delikatnie dobudować
- wygląda na skórze pięknie, lekko rozświetlająco, zdrowo, wygładzająco
- nałożony w zbyt dużej ilości - jest wyczuwalny na twarzy
- przy bardzo suchej skórze sprawdzi się tylko i wyłącznie zmieszany z czymś bardziej nawilżającym, bo może podkreślać suche skórki
- brak smug, pięknie się rozłożył, nie zważył się przez cały dzień
- 13:00 - pierwsze odciśnięcie sebum, 18:00 - drugie, a podkład wciąż wyglądał świeżo
- 22:00 - podkład na całej twarzy wciąż wyglądał dobrze, starł się z nosa (katar), ale to co mnie zaniepokoiło, to pojawiające się nowe wypryski (tutaj noszenie maseczki również mogło być tego powodem, bo niestety noszenie jej objawia się u mnie pojawianiem się nowych przyjaciół)
- dodatkowa informacja: w każdy kolejny dzień testy kończyły się z podobnym wynikiem, jedynie ścieralność podkładu bywała mniejsza/większa w zależności od dotykania przeze mnie twarzy
Drugi etap testów obejmował nałożenie podkładu gąbeczką, z pielęgnacją i SPF, bez użycia pudru, jednakże z dołożeniem konturowania, rozświetlenia i różu.
- pięknie łączy się z innymi produktami - suchy i mokry kontur, jak i rozświetlacz czy róż
- nałożony w zbyt dużej ilości może się odklejać, więc ważne jest tutaj wypracowanie sobie idealnego sposobu nakładania podkładu, żeby wyglądał pięknie bez żadnych defektów wizualnych
zdjęcie z telefonu po jakimś już czasie noszenia podkładu (widać np. starty podkład z płatka nosa) |